Częstotliwość , z jaką dodaję posty na blogu woła o pomstę do nieba.No ale cóż.Nie miałam czasu.Urodziłam dziecko,wywinęłam swoje życie chyba dopiero teraz na właściwą- prawą stronę. Nie mam kiedy siąść do laptopa , bo syn coraz starzy a Misiek coraz więcej pracuje. Pomijam , że mają swoje smartfony, tablety,konsole.Ale to im nie wystarcza.Więc podkradam laptopa kiedy Misiek albo zapomni go do pracy, albo jest taki kochany , że wie, kiedy córa śpi mam trochę chwili na szukanie końca interentu.A kocha mnie więc wie , że lubię tego szukać.
Dzień jak co dzień, pobudka , i tu niestety nie mogę powiedzieć , że ze wschodem słońca.A skąd! O 11 się obudziłam.Kochany Misiek zajął się dziećmi.Wstałam markotna i połamana, zaczęłam od fajki,Albo od siku,nieistotne.Misiek poinformował mnie , że dzwonił Ex , że już jedzie i za 15 min będzie bo Juniora.
-Mama pójdziemy na basen? Pyta moje dziecko kochane.
Po co ja mu to wczoraj obiecałam? Prawie 4 lata od rozwodu i jeszcze się nie nauczyłam że w poniedziałki ,były mąż spędza czas z synem.
-Może w środę myszko,dziś bierze cię tata.
Co miałam powiedzieć? Że mam sklerozę, że nawet gdyby był inny dzień to chyba też by mi się nie chciało.Jedno jest pewno.Zmobilizować się muszę.Ferie są, a ja trzymam tego bidula w domu przy kaloryferze.Może na sanki pójdziemy późnym wieczorem?To jest myśl! Sanki!
Kolejną część dnia spędziłam na rozmowie telefonicznej z Edzią.Edzia to moja psiapsiółka.Taka moja kochana bizneswoman.Ta to ma pojęcie i cierpliwość do tego co robi. Jak ona panuje nad tymi ciężarówkami? Zawsze będzie to dla mnie zagadką.ProWięc rozmawiając przez telefon, przygotowałam sobie śniadanie, zjadałam w telefonicznym towarzystwie Edzi i jakiegoś pana, z którym Misiek rozmawiał przez telefon, ale Pan był tak głośny , że momentami nie mogłam się skupić. Ex zabrał syna jeszcze przed moim śniadaniem.Nawet nie wiem jak wszedł i wyszedł bo nie końca się obudziłam.
O rany! Córcia zasnęła.Sama! Nakarmiłam ją, wsadziłam do wózka, myśląc powozimy się i ululamy.Ale usnęła właśnie bez wożenia.
Rozmyślam nad spotkaniem z koleżanką z liceum i w zasadzie ze studiów.Nie wiem czy mam siłę.Przecież nie pojadę taka rozmemłana, niepomalowana i z paznokciami , które od świątecznych porządków nie zdążyły jeszcze wrócić do normy.Pati zawsze wygląda dobrze.Zawsze super ubrana, pomalowana i na maxa odjechane buty , których ja nigdy bym nie ubrała a na niej wyglądają bajecznie.Fryzury zmienia tak często jak ja pościel.Nie do pomyślenia.Czy włosy tak szybko jej rosną czy ja powinnam częściej zmieniać pościel....Hmmmm
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz