wtorek, 31 października 2017

Wellman vs Chodakowska

      Ostatnio dowiedziałam się , że Pani Dorota Wellman wyraziła swoją opinię na temat gołych
 ( i nie tylko ) tyłków , na temat szczupłych kobiet i ich zdjęć w internecie itd. Prawdopodobnie nie były to słowa uznania i zrozumienia.

Kurcze , aż muszę tego poszukać na jakichś szalenie wiarygodnych stronach typu Kundelek czy innych pieskach. Tak w końcu najlepiej zbudować plotkę. Coś od kogoś usłyszeć, przeczytać sam nagłówek, resztę sobie  dorobić i mistrzowska plota gotowa! Koniecznie przekazując ją dalej trzeba w ostatniej chwili dorzucić jeszcze jakiś szczególik z kosmosu.
To był szybki i całkowicie darmowy przepis na budowę plotki.
 Nie ma za co.

" A czy opona na brzuchu jest oznaką oleju w głowie ? "

Zaczerpnęłam nieco informacji. Przy okazji odkrywając nieznane mi do tej pory serwisy plotkarskie. Ich ilość też mnie zaskoczyła. 
Było tak: ( chyba )

Pani Dorota (lubię ją) napisała felieton. Ten ukazał się w "Wysokich obcasach". Generalnie chodziło o to, że skrytykowała modę na umieszczanie na fejsach i innych insta, zdjęć, na których ( i tu cytuję) ; "króluje wypięta pupa.W stringach .(...) Bo twarzy już nie pokazują. (...) Nogi muszą być długie
 i opalone(...) Brzuch powinien być płaski (...)I czekać , bo zostanie poddany ocenie całego świata"

Fakt. Jest jak napisała. Ale...

Chyba zadałabym to samo pytanie , co Pani Chodakowska ( też lubię). Tyle, że ja na początku zdania 
dodałabym ; do cholery ! "A czy opona na brzuchu jest oznaką oleju w głowie?"
Pani Ewa (podobno) rozwinęła tę myśl na swoim fb ( aż tak się nie zaangażowałam by to sprawdzić).

Myślę ( wow! ) że to dobrze , że Panie poruszyły ten temat. Nie będę bronić ani jednej ani drugiej bo wydaje mi się, że obie mają rację. Pani Ewa broni szczupłych bo sobie na to zasłużyły. Same ciężko na to pracują by taką figurę utrzymać ( efekt jojo to kawał ch...) Schudłam 17 kg w ciągu ostatnich
 6 miesięcy i wiem jak to potrafi cieszyć. Osiągnęłam cel, do którego wytrwale dążyłam ( wyłamałam się kilka razy na mocnym gastro), kiedy mi się chce to ćwiczę , jak mam ochotę wpieprzam czekoladę jak batonika. A na moim insta też jest zdjęcie mojej dupy. Bo czemu nie ? Przecież nie ustawiłam tego zdjęcia połowie świata jako tapetę na pulpit. Jak ktoś nie chce, nie musi przecież tego oglądać. Ćwiczenia na podniesienie pośladków są męczące ale skuteczne. Tym bardziej cieszą efekty. Może się to niektórym nie mieścić w głowie, ale ładna dupa potrafi stać się elementem ciała z którego można być dumnym. Kiedyś wysoki, chudy Pan namawiał w tv panie by pozbyły się kompleksów, by dbały o siebie, by nosiły dobrze dobrane staniki i pokochały same siebie. Teraz jak Polki pokochały same siebie i eksponują swoje wdzięki też jest źle. Bo za dużo tego, bo za bardzo odkryte i pewnie do tego głupie i skupione tylko na sobie.

Moje życie Pani Doroto, to nie tylko fotografowanie dupy i brzucha. Mój pysk też jest na insta. 
A nawet 2000 innych zdjęć. Nie siedzę po całych dniach nad dietami, ćwiczeniami, na siłce nie byłam nigdy. Jestem wykształconą , pracującą matką dwójki dzieci. Jestem zatem po dwóch porodach i ważę 55 kg a mam 34 lata , a nie 24 i metabolizm jak dziecko. Da się. Nie oczekiwałam  wcale,
 że po porodzie brzuch będzie płaski na drugi dzień. Nawet nie w internecie, a w książce przeczytałam o tym, planując pierwszą ciążę. Fit matki nawet czytają książki. Nie mam wiele wolnego czasu. Dwójka dzieci w wieku szkolnym i przedszkolnym to nie jest bułeczka z masełkiem . Zwłaszcza , że muszę je zawozić i przywozić. Nie kończą zajęć w jednym czasie . Do tego mam swoją pracę i obowiązki domowe. Nikt za mnie w domu nie posprząta i nie ugotuje obiadu ( moja druga połówka soli wodę na parówki- bez komentarza)
Dobra, bo widzę , że się nakręciłam. 

Ale, ale , ale....
Pani Dorota być może  miała na myśli (mam taką nadzieję) panienki plastikowe. Całe życie na pokaz, dupa na pokaz, cycki na pokaz, usta na pokaz, sztuczne rzęski ( też mnie kiedyś poniosło) 
i generalnie bierz mnie tu i teraz. Przecież są dziunie , które żyją instagramem  i innymi soszial mediami. Które rzeczywiście nic innego w życiu nie robią. Facet da kasę na ciuchy , zdrowe żarcie
 i zapłaci za internet.Albo koszty ponoszą rodzice. Tragos. Niektóre nie chcą nawet słyszeć o dzieciach i porodach ,bo to może zaszkodzić slim sylwetce. Pewnie sporo jest kobiet , których jedynym zmartwieniem jest brak internetu, krosta na "twarzy", mało polubień, czy brak kasy na dwudzieste balerinki itd.
Niestety coraz młodsza grupa korzysta z tych dobroci, i te biedne " dzieci" żyją 
w przekonaniu , że tylko dupa i cycki są w życiu priorytetem. Sądzę że tego własnie broni Pani Wellman. Tego , żebyśmy się nie dali zwariować , żebyśmy nie robili wody z mózgu młodym dziewczynom. Niestety nie da się, patrząc na zdjęcie dupy ,poznać czy kobieta jest mądra, ułożona 
i dobra. Po oczach też nie zawsze widać. 
Skoro już temat się pojawił , warto by młode dziewczyny wiedziały , że są inne priorytety w życiu. Wygląd nie jest najważniejszy.Zakupy i piękny wygląd niech nie stanowi sensu życia. W moim życiu na podium jest rodzina. Nie narzucam tego nikomu. Ale warto się zastanowić nad tym .

Brakło mi weny. Urywam zatem myśl. Kiedyś pewnie do niej powrócę.  













piątek, 27 października 2017

CZĘŚĆ II Jesień 2017

Jakimś cudem znalazłam maila i hasło do bloga.Tego bloga :)  Nawet nie było trudno. Zazwyczaj ważne notatki umieszczam na wewnętrznych okładkach kalendarzy. I tak w kalendarzu z 2014 roku znalazłam wszystko co było mi potrzebne.
 Muszę przyznać , że zakładając maila do tego bloga kilka lat temu, nie wykazałam się nadzwyczajnym polotem i fantazją. Imię Alicja... Hmmm Czym się kierowałam te kilka lat temu?
Zatem...
Mamy końcówkę już roku 2017.  Koniec października , blisko sylwestra i takich tam.To  dobry rok. Wiele zmieniło się na duży plus. Wyszłam z długów w 90 %. To nadzwyczajne, że wystarczy spłacać systematycznie i samo się dobrze dzieje.Ale tematu pieniędzy nie lubię. Co innego zakupy. To już całkiem inna bajka.
Dzieci rosną same. Pomagamy im jedynie ogarnąć świat :) Jedynie... :)
Praca się pracuje, dom jest ciepły i przytulny. Gadzina z racji wczesnych ciemnych wieczorów szybko zasypia.
W tle mruczy mi "Suis- Moi"Hansa Zimmera & Camille. Polecam.  Polecam muzycznym maniakom.

Piszę tego posta już drugi dzień, zdążył się zrobić piąteczek. Rano zdążyłam ustawić się na wieczorny melanż, oddać 3 ampułki krwi do badania i nasikać na test ciążowy.
Test wyszedł negatywnie. Nie zdradzę czy mnie to cieszy czy nie.
Mamy cudowne piątkowe przedpołudnie , godzina prawie 11, dwie kawy spłynęły do żołądka, śniadanie też tam wpadło. Fajek już nie zliczę.

Tak czy siak , rozpoczynam blogowanie. Dobrze mi z tym.

wtorek, 28 stycznia 2014

Gdzie do cholery posiałam kalendarz!

Co roku to samo.Kupuję nowy kalendarz w styczniu. No raz zdarzyło mi się w grudniu.
Później do lutego przepisuję z poprzedniego do nowego ważne daty, ważne i nowe nr telefonów, rocznice itp. Zapisuję sobie również hasła do portali przeróżnych, poczty i blogów.Nie sądzicie chyba , że ten to mój jedyny :) I przypomniało mi się po roku z haczykiem. Oj przesadziłam , w maju będzie rok , jak napisałam na tamtym blogu ostatniego posta. Przypomniało mi się, że tam się uzewnętrzniam nieco inaczej, nieco subiektywnie, złośliwie i czasem męcząco dla czytaczy. Chciałabym się tam odezwać, ale skąd do cholery mam wiedzieć jakie sobie tam wymyśliłam hasło, a mailu nie wspominając?

Kalendarz jest mi potrzebny też po to by, sprawdzić o której godzinie mam dziś psychologa. Nie mogę tam co tydzień dzwonić i pytać "a przepraszam , dziś na którą?" Jak żyć ja się pytam.
Muszę jednak przyznać , że nie jestem jedyna z tą postępującą sklerozą ( tylko kto jej dał siedmiomilowe buty?) Otóż rozmawiam rano ( koło południa) z Edzią. Tą od psiapsółką bizneswoman. Firmowe sprawy też zapisuje w kalendarzu ale już pozostałych nie. Wystała się wczoraj kilka godzin na mrozie, potem wpadła do nas na szybką herbatkę; malinowego grzańca i mówi , że już jedzie do siebie bo z zimna tyłek jej odpadnie. Doradziłam jej by po powrocie wzięła długą ciepłą kąpiel.A wiem , że może sobie na to pozwolić bo mąż z córką wyskoczyli na narty na kilka dni. Mądra jest i posłuchała.Odkręciła wrzątek i wyszła jeszcze odebrać telefon od znajomej.Skończyła z nią gadać.Przypuszczam że po półtorej godzinie.Raczej nie krócej.Wchodzi do łazienki.Szlag! Pełna wanna wody, a nadmiar wylewa się górnym odpływem.On chyba po to służy :) Więc zakręciła wodę i żeby móc wejść spuściła trochę wody z wanny.No ale wrzątek jak cholera.Więc odkręciła zimną iiiiii.....i zadzwonił telefon.Zagadała się z jakimś rodzicem ze szkoły ale nie na tyle , żeby zapomnieć że ma się wykąpać.Kiedy już skończyła, wanna była przepełniona lodowatą wodą. Wkurzyła się spuściła wodę i poszła spać brudna i zmarznięta. Taka to moja Edzia :)
Częstotliwość , z jaką dodaję posty na blogu woła o pomstę do nieba.No ale cóż.Nie miałam czasu.Urodziłam dziecko,wywinęłam swoje życie chyba dopiero teraz na właściwą- prawą stronę. Nie mam kiedy siąść do laptopa , bo syn coraz starzy a Misiek coraz więcej pracuje. Pomijam , że mają swoje smartfony, tablety,konsole.Ale to im nie wystarcza.Więc podkradam laptopa kiedy Misiek albo zapomni go do pracy, albo jest taki kochany , że wie, kiedy córa śpi mam trochę chwili na szukanie końca interentu.A kocha mnie więc wie , że lubię tego szukać.
Dzień jak co dzień, pobudka , i tu niestety nie mogę powiedzieć , że ze wschodem słońca.A skąd! O 11 się obudziłam.Kochany Misiek zajął się dziećmi.Wstałam markotna i połamana, zaczęłam od fajki,Albo od siku,nieistotne.Misiek poinformował mnie , że dzwonił Ex , że już jedzie i za 15 min będzie bo Juniora.
-Mama pójdziemy na basen? Pyta moje dziecko kochane.
Po co ja mu to wczoraj obiecałam? Prawie 4 lata od rozwodu i jeszcze się nie nauczyłam że w poniedziałki ,były mąż spędza czas z synem.
-Może w środę myszko,dziś bierze cię tata.
Co miałam powiedzieć? Że mam sklerozę, że nawet gdyby był inny dzień to chyba też by mi się nie chciało.Jedno jest pewno.Zmobilizować się muszę.Ferie są, a ja trzymam tego bidula w domu przy kaloryferze.Może na sanki pójdziemy późnym wieczorem?To jest myśl! Sanki!
Kolejną część dnia spędziłam na rozmowie telefonicznej z Edzią.Edzia to moja psiapsiółka.Taka moja kochana bizneswoman.Ta to ma pojęcie i cierpliwość do tego co robi. Jak ona panuje nad tymi ciężarówkami? Zawsze będzie to dla mnie zagadką.ProWięc rozmawiając przez telefon, przygotowałam sobie śniadanie, zjadałam w telefonicznym towarzystwie Edzi i jakiegoś pana, z którym Misiek rozmawiał przez telefon, ale Pan był tak głośny , że momentami nie mogłam się skupić. Ex zabrał syna jeszcze przed moim śniadaniem.Nawet nie wiem jak wszedł i wyszedł bo nie końca się obudziłam.
O rany! Córcia zasnęła.Sama! Nakarmiłam ją, wsadziłam do wózka, myśląc powozimy się i ululamy.Ale usnęła właśnie bez wożenia.
Rozmyślam nad spotkaniem z koleżanką z liceum i w zasadzie ze studiów.Nie wiem czy mam siłę.Przecież nie pojadę taka rozmemłana, niepomalowana i z paznokciami , które od świątecznych porządków nie zdążyły jeszcze wrócić do normy.Pati zawsze wygląda dobrze.Zawsze super ubrana, pomalowana i na maxa odjechane buty , których ja nigdy bym nie ubrała a na niej wyglądają bajecznie.Fryzury zmienia tak często jak ja pościel.Nie do pomyślenia.Czy włosy tak szybko jej rosną czy ja powinnam częściej zmieniać pościel....Hmmmm

czwartek, 30 maja 2013

Po zaopłodnieniu przez Olę

Po  tym jak zostałam zapłodniona intelektualnie i zmobilizowana do  pisania przez kochaną Olę zdecydowałam się spróbować.  Mam za sobą sporo pozamykanych blogów ,sporo zaczętych i zapomnianych przeze mnie i resztę świata.Nie wiem jeszcze co, nie mam koncepcji... Sporo się zmieniło, ale też nie wiem czy chcę się wszystkim dzielić, nie wiem czy kogoś to interesuje- i nie liczę tu na komentarze: " pisz , pisz, czy witaj znowu". Zwyczajnie nie wiem o czym chcę pisać. Mam tylko nadzieję , że przyjdzie to jakoś samo z siebie.
W tle leci mi płyta Pezeta i chyba skupiam się na nim, a nie na tym co chcę tu pisać. W tle jeszcze usłyszałam:" może byśmy coś zjedli?" Odpowiedziałam; "mmmm możesz mi jeszcze drinka zrobić."
Rozgrzebałam internet, pootwierałam w trzy dupy zakładek, min. Instagram, stronę przedszkola, facebooka, forum fotograficzne, youtuba....i tak w tym tkwię.
No ewidentnie nie mam weny.
Ola sorry, chyba "odwykłam" od pisania :)

czwartek, 15 listopada 2012

Znowu przerwa

Wpadłam w taki wir porządków , że coraz mniej czasu spędzam w internecie. Staram się zdążyć ze wszystkim do Mikołaja. Zamierzam  ostatnie 2 tyg przed świętami spędzić na pieczeniu pierniczków, robieniu dekoracji świątecznych, wysłaniu kartek pocztowych,dekorowaniu domu,drzewek w ogródku  i oglądaniu świątecznych filmów. Nie będę już tego czasu spędzać latając po domu z wywieszonym językiem upychając wszystkiego po szafkach i robiąc byle jak, bo mało czasu.  Czy Wam też się zdarza w styczniu znaleźć jakieś dekoracje świąteczne, których zapomniałyście wyciągnąć w czasie świąt?


   Zdjęcie zamieściłam, bo wyjątkowo mnie rozczula. Jest cudowne.

piątek, 9 listopada 2012

Monotonia- ciąg dalszy.

Posprzątałam na stole, zrobiłam sobie kawę w różowym kubku, rozłożyłam laptopa i zaczynam zwiedzać.

Jeśli kilka kolejnych dni będzie wyglądało tak samo to oszaleję...